czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział pierwszy: Uprzedzając Twoje pytanie, tego nie da się wyleczyć.

     Przyszedł jak co czwartek do swojego kumpla. Przykro było mu ze świadomością, że Mats siedzi tutaj sam samotny. Nikt więcej go nie odwiedzał, wszyscy odwrócili się od niego. Jedynie Mario został przy nim i wspierał w trudnych momentach. Co się stało, że Hummels znalazł się w szpitalu psychiatrycznym?
     Oskarżono go o morderstwo. Sam się do tego przyznał, ale twierdził, że nakazywały mu to głosy w głowie. Psychiatrzy wykryli u niego objawy schizofrenii i zamknęli tutaj. Nie był groźny, zachowywał się normalnie. Leki działały na niego uspokajająco i już prawie nie słyszał głosów w głowie, co bardzo dziwiło lekarzy. Widocznie nie cierpiał na schizofrenię paranoidalną. Na jego szczęście. 
     Przywitał się z sanitariuszami których zna z powodu częstego przychodzenia do przyjaciela. Czasami przychodził nawet trzy razy w tygodniu, chociaż musiał dojeżdżać z Monachium do Dortmundu. Nie sprawiało mu to większego trudu, wolał sprawić, aby Mats nie czuł się samotny, niż siedzieć w domu albo na siłowni. Nie zaniedbywał przez to treningów, bywał na każdym, ale wolną chwilę wolał poświęcić Hummelsowi niż swojej dziewczynie- Ann. 
Poza tym to ona głównie nigdy nie miała czasu dla niego, więc rzadko kiedy się o to kłócili. 
- Cześć.- przywitał się z przyjacielem, który właśnie siedział w pokoju gdzie można odwiedzać pacjentów. Siedział jak zwykle rozwalony na kanapie, z tego był właśnie znany wszędzie. W drużynie wszyscy śmiali się z niego, że ma pojemność słonia.
- Siema stary.- ucieszył się na jego widok. Był tutaj bardzo samotny, ponieważ nawet rodzina się na niego wypięła, nie mówiąc o kolegach z drużyny. A w psychiatryku nie było z kim normalnie porozmawiać, tutaj było tylko pełno wariatów, którzy na prawdę potrzebują pomocy. Przy nich, on jest jak najbardziej zdrowy i jet do wypisu. Ale musi odsiedzieć tu jeszcze rok, żeby mieć pewność, że choroba nie robi postępów. 
- Ucieszysz się, rozmawiałem z chłopakami z Borussi. Marco i Nuri zamierzają Cię niedługo odwiedzić, a Kuba jeszcze się zastanawia czy nie wybrać się do Ciebie z Robertem i Łukaszem przed wyjazdem do Polski. Chłopaki tęsknią za Tobą i coraz mniej ludzi uważa Cię za wariata i mordercę.- młodszy kolega usiadł naprzeciwko niego w fotelu. Matsowi aż oczy urosły ze zdumienia, a na twarzy pojawił się szeroko uśmiech. Sama świadomość, że nie zapomnieli o nim jest zadowalająca, a to że go odwiedzą jest lepsze niż wygrana z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. 
- To wspaniale, ja też się za nimi stęskniłem. W końcu siedzę tutaj od pół roku i odwiedzasz mnie tylko Ty. Bywały noce gdzie płakałem z samotności, serio.- westchnął i posmutniał na chwilę, ale zaraz na jego twarz z powrotem wskoczył szeroki uśmiech. Przypomniał sobie przecież, że oni wszyscy chcą się z nim spotkać i porozmawiać, spędzić wspólnie czas.
- Mats, wszystko zaczyna wracać do normy. Jeszcze rok i wyjdziesz stąd, zaczniesz znowu grać. Nie wyrzucili Cię z Borussi, ciągle jest tam Twoja szafka i numer na koszulce.
- Jeśli inni mnie nie znienawidzą to może wrócę do grania. Ale nie chcę, aby kibice na meczach kojarzyli mnie z tym że jestem wariatem i zabiłem niczego mi winnego chłopaka. Ja na prawdę wtedy nad sobą nie panowałem.
- Wierzę Ci, zawsze Ci wierzyłem, nie musisz się przede mną tłumaczyć.- Mario poklepał go po ramieniu i rozejrzał się po sali. Widział same znajome twarze, nikogo nowego. Zgadzał się z Hummelsem ze stwierdzeniem, że jest tutaj zdecydowanie najzdrowszym pacjentem.- Działo Cię coś nowego?
- Wydaję mi się, że nic ciekawego. Nikt nie umarł, niestety...
- Nie mów tak.- rzucił go pluszakiem, który leżał na stoliku. W sumie nie wiedział nawet skąd się tutaj ta rzecz wzięła. 
- Nawet nie wiesz jakie ciężkie jest życie z tymi wariatami. Latają po korytarzu i się drą jakby ich zarzynali, już mam dość.
- Pamiętaj, że są chorzy. Ty też jesteś chory... Kto wie, gdybyś nie trafił tutaj to może byłoby jeszcze gorzej niż jest teraz.
- Nie chcę nawet o tym myśleć.- pokręcił głową. Siedzieli tak jeszcze i gadali o tym co się dzieje na meczach, w klubie. Jak Mario radzi sobie w Bayernie. Rozmawiali również o nadchodzącym szybkimi krokami Mundialu w Brazylii. 
- Na Euro pojedziesz.- pocieszał go młodszy kolega, ale ten żałował, że opuści tak wielkie wydarzenie jak Mundial. Chciał bardzo zagrać i pomóc swoim kolegom z reprezentacji w zdobyciu tytułu, ale nie wiedział, czy byłby użyteczny. Bał się, że zapomniał jak to jest grać w piłkę, a to jest w końcu jego jedyna miłość. Cathy go zostawiła i zapowiedziała, że nigdy więcej się nie zobaczą, więc tylko to mu pozostało. 
     Siedzieli spokojnie jeszcze ponad godzinę, kiedy był wielki poryw u sanitariuszy. Latali tam i z powrotem, jakby coś się działo. Hummels już cieszył się, że jakiś wariat umarł i o jednego mniej, ale Mario przypomniał sobie, że ostatnio tak było jak przyjechał chłopak z rozdwojeniem jaźni. Nie byli przygotowani na jego przyjazd, dlatego tak szaleli. Domyślał się, że przywieźli kogoś nowego ale nie chciał powiedzieć o tym Matsowi, żeby ten zbytnio się nie denerwował. Niech się cieszy, najwyżej później się rozczaruję. 
- No to ja już będę wracał do Monachium. Wpadnę do Ciebie za tydzień, a tymczasem chłopaki Cię odwiedzą. Trzymaj się.- pożegnał się z dawnym obrońcą Borussi Dortmund i ruszył w stronę drzwi wyjściowych. Zauważył, że pod szpitalem na miejscu parkingowym stoi jeszcze jeden samochód. Wcześniej go tutaj nie widział, więc był prawie pewny, że przywieźli kogoś nowego. Tak, Mats zdecydowanie się rozczaruję. 
     Wsiadł do swojego samochodu i odjechał, chcąc jak najszybciej znaleźć się w łóżku. 
     
     W tym samym czasie, Mats znajdował się w swoim pokoju. Obok niego ktoś zamieszkał, dlatego był nieszczęśliwy i obrażony. Nie dość że musi znosić krzyki na korytarzach, to teraz pewnie i w pokoju. Wyszedł na korytarz, zobaczyć co się dzieję. Może znajomy sanitariusz, który jest fanem Borussi powie mu kogo przywieźli.
- David...- zawołał go,kiedy wyszedł na korytarz. Chłopak podszedł do niego z uśmiechem na ustach.
- Potrzebujesz czegoś? 
- Informacji.
- Słucham więc.- oparł się o ścianę naprzeciwko piłkarza, gotowy udzielić mu wszystkich informacji, jak owych by chciał.
- Dzisiaj przywieźli kogoś, kto mieszka w pokoju obok mojego. Kto to?
- Cóż, nie mogę udzielać większych informacji, ale to szesnastoletnia dziewczyna. Przyjechała do nas z Polski, bo tamtejsze szpitale nie umiały jej pomóc. Cierpi na schizofrenię paranoidalną z objawami katatonicznej, bardzo rozwiniętą. No i samookalecza się z tego powodu, robi sobie krzywdę. Bardzo ładna ale bardzo cierpi.- mówiąc to, było mu szkoda tak ładnej i młodej dziewczyny. Wyraźnie widział, że bała się tutaj przebywać. Była bardzo wystraszona. Szkoda mu jej było, choroby psychiczne jednak nie wybierają, ale doszczętnie wyniszczają człowieka. 
- Odwala jej coś?
- Nie mamy u siebie schizofreników, tylko Ciebie, ale Ty jesteś mało rozwinięty w dziedzinie choroby oczywiście. Za to Natalia cierpi na omamy, halucynacje wzrokowe, słuchowe a nawet węchowe i smakowe. Pierwszy raz mamy u siebie taki przypadek. Uprzedzając Twoje pytanie, tego nie da się wyleczyć. 
     Mats zamyślił się przez chwilę. W psychiatryku nie było jeszcze schizofreników, bynajmniej on innego od siebie nie widział. On sam nie mógł wytrzymać, a co dopiero taka mała dziewczyna. Widać, że się boi, bo siedziała na łóżku jeszcze w ubraniu i rozglądała się nerwowo. Nie schodziła z łóżka, nie patrzyła się na nich.
- Myślisz, że da się z nią dogadać?
- Nie wiem, ale nie próbuj. Mała jest przestraszona, jest daleko od domu, jej rodzice właśnie wyjechali stąd i wrócili do Polski. Jest tutaj zupełnie sama na dwa tygodnie, potem ją odwiedzą. Powiedzieli, że jest strasznie wrażliwa i że nie wolno wspominać przy niej o motorach, bo jej choroba zaczęła się po śmierci jej brata. Miał wypadek na motorze. 
- Szkoda mi jej.
- To Ty jednak masz jakieś uczucia?- spojrzał na niego z kąta. Hummels ponownie powiódł wzrokiem za dziewczyną.
- Chcę jej pomóc w terapii.
- Może skonsultuję to z psychiatrą, żeby to nie zaburzyło jej leczenia. Za jakiś tydzień powinienem Ci powiedzieć, ale na razie się do niej zbytnio nie zbliżaj.
- Śliczna jest.
- A na pewno nic z tych rzeczy. To może zaszkodzić jej terapii. 
- Nie jestem pedofilem.- mruknął.- Idę do siebie, pogadamy jeszcze tam kiedyś.- machnął ręką. Rzucił ostatni raz okiem na dziewczynę i poszedł do swojego pokoju. Tam rzucił się na łóżko i zaczął zastanawiać się, jak jej pomóc. Na schizofrenię nie ma leku. To choroba na zawsze. Można jedynie załagodzić objawy neurolitykami i miłością. Tak, miłością. Jemu pomogło wsparcie Mario, bardzo się do siebie zbliżyli. Prawdziwych przyjaciół poznaję się zdecydowanie w biedzie. Postanowił nie przejmować się tym i pójść spać. 

     Mario był na treningu i nie mógł odebrać połączenia od Hummelsa. Przecież był u niego trzy dni temu, może coś się stało? Dzwonił do niego ponad siedem razy, ale nie napisał sms'a, ani nie zostawił wiadomości w skrzynce pocztowej. Postanowił zadzwonić do niego wieczorem, kiedy wróci ze spotkania ze swoją dziewczyną.
     Jak zwykle musieli przejść przez drobną kłótnie, tym razem o to, że Ann nie potrafi się pogodzić z tym, iż Mario zadaję się z mordercą, jak sama twierdzi. Gotze powiedział, że nie zna sytuacji jego przyjaciela i nie zna jego samego, więc niech się nie wypowiada. Da się obraziła i pojechała do domu. Piłkarz pojechał za nią i udało mu się załagodzić sytuację, chociaż był tym wszystkim zmęczony. Miał dość wiecznych awantur i obrażania się o byle co, no ale kochał ją. Na swój sposób ona również kochała jego. Nie chciał kończyć tego związku, była dla niego ważna.
     Piłkarz położył się już wykąpany na swoim łóżku i wybrał numer do przyjaciela. Jakimś sposobem Hummelsowi udało się zatrzymać telefon w swoim pokoju. Pewnie ten kolega sanitariusz mu w tym pomógł. 
- Mario, nie mogę za bardzo teraz rozmawiać, cisza nocna i te sprawy.- obrońca Borussi mówił szeptem, aby inni nie usłyszeli że z kimś rozmawia. Chociaż dla jego schorzenia byłoby to normalne. Ale wolałby, żeby nie przyszli do niego w nocy i nie przeszukali mu pokoju. Miał tu jeszcze pełną piersiówkę i elektrycznego papierosa z dwoma olejkami. Fajnie było mieć wtyki u sanitariusza.- Kiedy przyjedziesz?- dalej mówił szeptem. 
- Jeśli to coś pilnego, to mogę być jutro. 
- No to spoko. Dobranoc stary, do jutra tak jak zawsze.
- No siema.
     Mario pomyślał, że to na prawdę musi być coś ważnego, skoro koniecznie chciał się z nim zobaczyć. Zmęczony szybko zasnął z myślą, że musi raniej wstać, żeby być u przyjaciela na 10 czyli tak jak zwykle u niego bywał. Dobrze, że jutro nie ma treningu. 

     Wstał z samego rana. Ogarnął się, zjadł śniadanie i udał się prosto do samochodu, by pojechać do swojego przyjaciela. Musiało stać się coś poważnego. To ciągle siedziało mu w głowie. No ale zaraz dowie się o co mu chodziło i będzie spokojniejszy. Przynajmniej miał taką nadzieję. 
     Całą drogę słuchał dołujących piosenek, jeszcze kolejna kłótnia z Ann, że wybrał pojechać do niego, niż spotkać się z nią. Ale to chyba jasne, że przyjaciół stawia się na pierwszym miejscu. 
     Poza tym nie powinna robić mu awantur o coś takiego, Mats by ł dla niego jak rodzina. I potrzebuje wsparcia. Jakby to był Felix, to pewnie zrobiłaby taką samą awanturę. 
     Pod szpital dojechał kilka godzin później. Już nie mógł się doczekać, kiedy dowie się o co chodziło wczoraj jego przyjacielowi. Ten czekał na niego jak zwykle w tym samym miejscu. Na kanapie. Siedział rozwalony, zresztą jak zawsze. Uśmiechał się ciągle, patrząc gdzieś w kąt.
- Siema.- przywitał się z nim, a ten dopiero wtedy zwrócił na niego uwagę. Pokazał, żeby usiadł tym razem obok niego. Zdziwiony Niemiec podszedł powoli i zrobił to o co go poprosił Hummels. Wskazał kąt pokoju, gdzie stało krzesło. 
- No co z nim nie tak?
- Ja do tej pory nie wiedziałem jak straszna może być schizofrenia.
- Przecież ją masz.
- Ta dziewczyna, ta taka ładna, widzisz?
- No widzę.- przyglądał się jej. Siedziała na krześle w czarnych legginsach i za dużej bawełnianej bluzce, na nogach miała czarne vansy. Wyglądała jak normalna nastolatka. Włosy miała prawie sięgające pasa. Długie, blond loczki. Była śliczna. Szczupła i niska. Po prostu śliczna. Miała okrągłą twarz z dużymi, niebieskimi oczami. Jakby zamglonymi. 
- Nawet nie wiesz jaka schizofrenia jest straszna...- pokręcił głową, przygotowując przyjaciela do zaczęcia opowieści o trudnym przypadku dziewczyny.


Pewnie zauważyliście, że wszystkie bohaterki mają ten sam wygląd i imię. Tak. Bo piszę o sobie i swoich znajomych, wiecie?:) Weronika była najwierniejszą czytelniczką blogg'a o Neymarze, teraz mam nadzieję, że będzie nią Paulina. Ciągle do głowy przychodzą mi nowe pomysły, więc nie musicie martwić się o brak weny. Bynajmniej teraz mam dużo czasu i piszę. Pozdrawiam i do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz