sobota, 5 lipca 2014

Rozdział drugi: Boga nie ma, gdyby tu byl, to zniszczylby to w proch.

     - David nie chciał mi za bardzo o niej powiedzieć niczego, ale z dnia na dzień dowiadywałem się więcej. Wiesz, umiałem go podejść. 
- Zaraz, zaraz, ale czemu chciałeś się o niej tyle dowiedzieć.
- Spójrz na nią i na to jak wygląda. Nawet jej zachowanie... Nie zachowuje się jak reszta tutaj.- mówił zachwycony. Innych miał dość, a ona była...tajemnicza. Chciał się o niej dowiedzieć jak najwięcej, by zaspokoić swoją ciekawość. 
- No dobra, mów co wiesz o niej.- nie wiedząc czemu, nie mógł oderwać od niej wzroku. Była taka piękna i ewidentnie wyglądała na wystraszoną.
- A więc nazywa się Natalia i ma szesnaście lat. Na schizofrenię choruję już od trzech lat. Była w sześciu szpitalach psychiatrycznych, to jest siódmy. Nie umieli jej pomóc, ciągle miewa mamy słuchowe, wzrokowe, węchowe i smakowe. Cierpi na najcięższą odmianę schizofrenii, paranoidalną z pomieszaniem katatonicznej. Jest niby spokojna, ale w nocy ma niezłe odpały, muszą dawać jej najsilniejszą dawkę żeby zasnęła. 
- Biedactwo...- powiedział pod nosem i miał ochotę podejść do niej, przytulić, zabrać stąd, ale po chwili zganił się za tą myśl. To jeszcze dziecko, chore na schizofrenię dziecko. Chociaż nie chciał i nie myślał o niej jak o dziecku, to wmawiał sobie że tak jest. 
- Boi się każdego, wszystkiego. Najgorsze jest to, że schizofrenii nie da się wyleczyć, da się jedynie złagodzić objawy lekami i... i miłością. Wiesz o co mi chodzi?
- No właśnie niezbyt.- spojrzał się na niego dziwnie. Pierwszy raz odkąd tu jest odwrócił wzrok od dziewczyny.
- Zaprzyjaźnimy się z nią.- wzruszył ramionami, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.- Idziemy z nią pogadać? W sumie już z nią gadałem, ale jest strasznie wystraszona.
- A mogę sam? Ale to głupie... 
- Ona nie ma tu nikogo. Wiem jak się czuje.- powiedział po chwili niezręcznej ciszy, a Mario już nie miał wątpliwości. Wstał i niepewnym krokiem udał się w stronę miejsca, gdzie siedziała dziewczyna. Usiadł naprzeciwko niej, a ta zbyt zajęta rozmyślaniem, bawiła się swoimi palcami. Płakała. Jej oczy były strasznie opuchnięte od płaczu, a na śnieżnobiałej skórze zauważył liczne ślady po cięciach. 
- Hej, czemu płaczesz?- spytał delikatnym głosem, kucając naprzeciwko niej, żeby widzieć jej twarz. Spojrzała się na niego powoli. Lekko kołysała się  w przód i w tył, ale to chyba normalne w tym szpitalu. Wszyscy to tutaj robili. No oczywiście oprócz Matsa, on jest jak najbardziej zdrowy psychicznie. 
- Boję się- powiedziała cicho i coraz bardziej zaczynała płakać. Mario zbytnio nie wiedział co ma zrobić.
- Czego się boisz?
- Tego co jest za Tobą. 
     Zamarł. Przy pierwszym kontakcie z dziewczyną już nabawił się niezłego stracha. Ale wiedział, że to choroba, a nie ona. Uśmiechnął się do niej czule i spojrzał w jej oczy.
- Nie bój się, tutaj niczego nie ma. Wiesz, nie wszystko co widzisz jest na prawdę. Za mną niczego nie ma, nie musisz się bać.- powiedział, ale mimo to dziewczyna cały czas patrzyła się w punkt za nim i coraz szybciej oddychała. Spojrzał się z pomocą na Matsa, a ten pokazywał gestami, żeby ją uspokajał jak mógł.- Jak się nazywasz? Natalia, tak?
- Tak. 
- Ładnie.-uśmiechnął się do niej ciepło, a ta przenosiła co jakiś czas tylko wzrok na ścianę za nim. Nagle złapała się za głowę i zaczęła się miotać, Mario nie wiedział co się dzieję. Mats podszedł do niego i nacisnął guzik przy palcu dziewczyny. Sanitariusze zjawili się szybko, i wcisnęli jej jakiś zastrzyk, po którym znieruchomiała i powoli usypiała. 
- Byłeś właśnie świadkiem ataku schizofrenika, opowiesz o tym wnukom.- Hummels poklepał go po ramieniu.
- Myślisz że to przeze mnie?
- Nie, co Ty. Ona cały czas patrzyła się na tą ścianę. Czasami zachowuję się jak zagubione dziecko. Do tej pory ani razu nie zobaczyłem jej uśmiechu, serio. 
- Jest śliczna.
- Podoba Ci się?
- Bardzo.- powiedział nie panując nad tym, ale zaraz się domyślił jakie mogą być konsekwencje.- Znaczy nie, nie no co Ty. Mam Ann przecież i ją kocham.
- Wiem co powiedziałeś.
- Ale dlatego że się zamyśliłem.
- Wtedy ludzie mówią  prawdę, poza tym na nią patrzysz tak jak nawet na Ann nie patrzysz, nawet na mnie tak nie patrzysz.- złapał się teatralnie za serce.
- Oj weź już skończ temat,nie podoba mi sie i już, to jeszcze dziecko, na dodatek jest chora. To ją skreśla.
- Co?
     Niemiec spojrzał na niego jak na idiotę. Jak on mogł powiedzieć coś takiego.
- No to.
- Wiesz co Mario, lepiej będzie jeśli już pójdziesz. Przyjedź, kiedy przestaniesz szufladkować ludzi.Zachowujesz się jak Ann. 

     Gotze przeprosił Matsa i powiedział że to dlatego, iż jest zmęczony i zestresowany. Postanowił że spędzi z przyjacielem dzień jak za starych dobrych czasów. Tylko ze nie pójdą na imprezę, ale to mały szczegół. Siedzieli w pokoju Hummelsa, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Po chwili wszedł David, dobrze znany im sanitariusz. 
- Psychiatra powiedział, że kontakty z innymi ludźmi są jej obce, więc możecie spróbować, ale błagam, delikatnie. 
- Mario jest dobry w delikatności ja bym pewnie coś palnął od rzeczy i by było gorzej.- przyznał sam przed sobą drugi z piłkarzy. Nie umiał wyczuć chwili i co w danym momencie powiedzieć. 
- Ale mnie nie ma tu codziennie.
- No wlasnie- wtracil sie sanitariusz, wyciagajac mala karteczke i podal ja Matsowi- tutaj masz wypisane czego nie mozna mowic anie wykonywac w stosunku do schizofrenikow z tak rozwinieta choroba. Miedzy innymi nie mozna ich zostawiac, odwracac sie od nich, unikac ich i porzucac ich. Nie chcemy, zeby dodatkowo popadla w depresje. Mowiac w sekrecie, sam dalbym jej za duza dawke lekow, zeby biedna sie nie meczyla. Nawet ryzykuajc tym utrate roboty. 
     Mario spojrzal na niego jak na idiote. Nie mogl przeciez tego zrobic, to byloby morderstwo. Powinien za wszelka cene starac sie pomoc w leczeniu chorych w tym szpitalu, a nie dobijac ich i odbierajac najpiekniejszy dar jakim jest zycie. On nie rozumial samobojcow. Zycie jest piekne, tylko trzeba brac z niego co najlepsze. Nie tolerowal ich, tak samo jak ludzi samookaleczajacych sie dla szpanu, z mody albo tylko po to zeby zwrocic na siebie uwage, co w rezultacie sprowadza sie do przysporzenia klopotow rodzinie i pojawienia sie wielu siwych wlosow na glowach kochajacych rodzicow. W kilku przypadkach moze i rozumial dlaczego ludzie skacza z okna albo podcinaja sobie zyly, ale nie byl przekonany, ze to madra i odpowiedzialna decyzja. Nawet patrzac na blizny Natalii, ktora cierpi na chorobe psychiczna, byl zazenowany bo prawie co druga nastolatka takie ma, ale za chwile otrzasnal sie. Przeciez jest chora i to bardzo powaznie! Co nie zmienilo jednak faktu, ze David w zadnym wypadku nie powinien podejmowac sie tak drastycznych krokow jak zabojstwo, bo tak to wlasnie mozna nazwac. 
- Chcesz ja po prostu zabic, tak?- spojrzal na niego morderczym wzrokiem, gotow zglosic to do dyrektora szpitala, bez szans na wytlumaczenie Davida. Pomogloby mu w tym nazwisko i kategoria spoleczna.
- Nie mozna tego nazwac zabojstwem, tak sie tutaj robi.
- Ze co?- tym razem odezwal sie Hummels, nie rozumiejac w ostatnie slowa sanitariusza.- Jak to tak sie tutaj robi? 
     Mlody sanitariusz przeczesal wlosy palcami, wiedzac ze powiedzial za duzo i jesli powie jeszcze slowo, to zdradzi niemalze cala tajemnice szpitala. Z drugiej strony jesli im nie powie, to ryzykuje stracenia dobrze platnej pracy, ktora w gruncie rzeczy lubil. Nie traktowal tego jako zycie z wariatami, ale jako pomaganie chorym inaczej. 
- To tajemnica szpitalna, jak ja poznacie to Mats bedzie chcial uciekac jak najdalej, chociaz jemu nic nie zagraza.
- Mow.- zarzadzili obydwaj w tym samym czasie. Mario wstal i oparl sie plecami o drzwi wyjsciowe, odbierajac sanitariuszowi ostatnia droge wycieczki. Ten siegnal powoli do kieszeni, aby wezwac innych malym telefonikiem, naciskajac jeden guzik, ale Mats odkryl jego intencje i rzucil sie na niego, wytracajac urzadzenie z reki. 
- Co tutaj sie dzieje do cholery jasnej!- prawie krzyknal zdenerwowany obronca Borussi, bo w koncu przebywa tu pol roku a dzisiaj dowiaduje sie, ze tak na prawde nic nie wie o tym miejscu. Przestraszony chlopak opadl na krzeslo obok biurka, ktora przywiozl mu Mario w prezencie, zeby sie nie nudzil i czasami popisal cos czy poczytal, albo po prostu usiadl na czyms innym niz podloga czy lozko. 
- Uspokoj sie, nie mozesz sie denerwowac bo moze to przywrocic objawy.
- Wiec powiedz mi do kurwy nedzy, co to za miejsce. 
- Szpital psychiatryczny, tylko troche z innymi zasadami niz w kazdym innym. 
- Masz powiedziec wszystko od poczatku, bo inaczej jeszcze dzisiaj bedziesz bez pracy.- zagrozil spokojnie Gotze i spogladal na niego z gory, wiedzac ze powie wszystko co bedzie chcial nie tylko dlatego ze sie boi, ale dlatego ze powinni wiedziec. David zbyt dlugo skrywal w sobie ten sekret i przerazajacy fakt o szpitalu, w jakim sie znajduja. Ale podpisal umowe, ze zaplaci kara dozywotniego pozbawienia wolnosci, jesli wyjawi komukolwiek zasady postepowania w szpitalu z ciezkimi przypadkami i sposobami terapii oraz leczenia neurolitykami. Nawet matce nie mogl tego powiedziec, nosil te ciezkie informacje w sobie i nie wyjawial ich najbardziej zaufanej osobie w swoim zyciu- babci, bo bal sie kary jaka moze go spotkac. 
- Jak ktos dowie sie ze wiecie to ode mnie to bede w ciemnej dupie.- prychnal i spuscil glowe. Jego zachowanie bylo bezsilne, on byl bezsilny i nie wiedzial jak ma postapic. Czy zle czy dobrze... A najgorsze bylo to, ze nie wiedzial czy powiedzenie im prawdy jest zle czy dobre.
- Juz jestes, nie widzisz tego? Nic sie nie zmieni jesli powiesz nam co sie tutaj dzieje, a jesli nie powiesz to bede zmuszony pojsc z tym do dyrektora, jesli nie na policje, ale jeszcze sie zastanowie, wiem ze najpierw jakos zabiore stad Matsa. 
- Zabierz go jak najszybciej, bo tutaj nie jestes bezpieczny nawet ty.- powiedzial cicho, caly czas patrzac w podloge. Zdecydowal co zrobi, powie im wszystko, ale jesli bedzie musial spedzic reszte zycia w wiezieniu, to postanowi popelnic samobojstwo. Nic nie bedzie gorsze od bezczynnego siedzenia w pudle.
- No to zes mnie stary pocieszyl.- powiedzial zdenerwowany, ale zarazem rozluzniony Hummels, siadajac na lozku, gdyz bylo to jedyne wolne miejsce w pomieszczeniu, a nie chcialo mu sie stac jak swojemu przyjacielowi.- Moj Boze mow do rzeczy.
- Sadze, ze Bog zapomnial o tym miejscu. Fajnie ma, ja tez bym chcial, ale jak juz sie tu znalazlem, to bede tu musial pracowac do usranej smierci. I jak tu nie popasc w chorobe psychiczna.- uderzyl piescia o biurko, ryzykujac pojawieniem sie innych sanitariuszy, a w najgorszym przypadku lekarzy. Jednak ktos przeszedl obojetnie obok drzwi, wiec nic sie nie stalo i nikt sie tutaj nie zjawi z pretensjami. 
- Nic nie musisz, jedynie mozesz.- wtracil pilkarz. Dla niego bylo oczywiste, ze to on decyduje o swoim zyciu, a nie jego przelozeni i szef. 
- I tutaj was zdziwie, ale musicie dac mi troche czasu, bo to nie jest rozmowa na jeden raz i nie dowiedzie sie wszystkiego od razu, poza tym ta wiedza jest niebezpieczna. Nie kazdy pracujacy w szpitalu ja zna, nie kazdy przeszedl testy zeby sie dowiedziec co tutaj robimy z pacjentami. 
- Przykro mi, ale bedziesz musial oswoic sie z mysla, ze masz powiedziec nam dzisiaj wszystko i to najlepiej w czasie jakies pol godziny bo niedlugo przerwa Ci sie skonczy.- powiadomil starszy pilkarz i oparl sie plecami o zimna sciane obok swojego lozka. Lubil tak siedziec i sluchac, ale zazwyczaj milych rzeczy, a nie spraw powaznych i jak twierdzi sanitariusz- niebezpiecznych. 
- Dobra, ale co chcecie wiedziec? O tym jak to zle leczymy schizofrenikow, czy innych pacjentow? A moze jak sie ich pozbywamy gdy nie mozemy ich wyleczyc, a Ci psuja nam opinie najlepszego szpitala?
- Pozbywacie?!- zdenerwowal sie Mario i zrozumial, ze to kryminal a nie szpital dla chorych psychicznie i ze trzeba jak najszybciej cos z tym zrobic.
- Mario, daj mu dokonczyc.- uspokoil go kolega, chociaz sam zmartwil sie tym co uslyszal od Davida. Ale sie nie bal, strach jest dla tchorzy, ktorym on nie jest. Przeszedl za duzo, zeby sie teraz bac. - Mow. Boze Swiety, mow bo nie wiem czego mam sie spodziewac.
- Boga nie ma, gdyby tu byl, to zniszczylby to w proch. 

     Paulina niesmialo wkroczyla wraz z matka do szpitala psychiatrycznego, gdzie lezala jej kuzynka. Mialy ja odwiedzac, poniewaz byly jej jedyna rodzina w poblizu, reszta mieszkala we Francji, Anglii i w Polsce. Przechadzala sie powoli i z lekkim strachem, co moze spotkac za drzwiami pokoju numer 10. Nie majac pojecia jak powazna rozmowa jest w pokoju obok, weszlu do srodka. Natalia lezala przykryta biala posciela, patrzaac w sufit wraz z kroplowka w dloni. Pokoj byl sterylnie bialy i przygnebiajacy. Byla jedna szafa i lozko, oczywiscie biale. Lazienke miala wlasna, ale miala prysznic, toalete oraz umywalke. Nic wiecej, nie miala nawet lustra, w obawie ze zbije je i zrobi sobie krzywde. Paulina nie wiedziala co ma powiedziec, jej kuzynka byla w przerazajacym stanie.
- Jest w strasznym stanie, a mimo to jest sliczna.- powiedziala szeptem do swojej matki, a ta zgodzila sie, kiwajac jedynie glowa.
- Wyjmij tu te rzeczy, moze uda nam sie z nia porozmawiac. Ja sprobuje, a Ty w tym czasie zrob cos z tym pokojem, bo wyglada przygnebiajaco. Jak masz jakies ostre rzeczy to zrob cos zeby ich nie bylo, bo lekarz powiedzial ze jest bardzo inteligentna, i potrafi znalezc malutka srubke i zrobic sobie nia wielka krzywde. 
- Dobrze mamo, ale przeciez ona nawet nie  zareagowala na to ze weszlysmy, nie odzywa sie, nawet nie spojrzala. Myslisz, ze uda Ci sie z nia porozmawiac?
- Nie wiem, przynajmniej sie postaram, idz juz rozlozyc te rzeczy, bo mamy tylko godzine, a watpie ze sie wyrobisz.
- No juz dobrze, dobrze.
     Podczas gdy matka stala kolo lozka Natalii i mowila cos do niej, Paulina rozejrzala sie po pokoju i postawila wielka walizke na srodku. Otworzyla ja i druga walizke. Bylo tu pelno rzeczy, co moze jakos ozywic pokoj. Najpierw siegnela po ubrania. Przyniosla pare ubran, ale zorientowala sie, ze dziewczyna jest nizsza i przez swoja chorobe chudsza od niej, co troche skomplikowalo sprawe, no ale nie duzo chudsza, moze pol rozmiaru. Na wieszaku powiesila dwie bawelniane, luzne koszulki z rekawkiem- biala i szara. Nastepnie w szafie znalazly sie dwie pary czarnych legginsow i jedne krotkie spodenki siatkarskie, na cieplejsze dni. Zeby nie bylo monotonnie i smutno, przyniosla krotka koszulke na rekawku, do polowy brzucha w kolorze wesolej zieleni. 
- Wybierz cos to pomozemy sie jej umyc i przebrac, bo lepiej zrobimy to my, a nie jacys sanitariusze.- powiedziala jej matka, a ona pokiwala glowa. Wyjela czysta bielizne, w zwyczajnym bialym kolorze. Nie bylo cieplo, byl pazdziernik. Na krzesle obok bielizny polozyla biale skarpety, ktore zaliczaly sie w koncy do bielizny, czarne legginsy i prezent od nich, koszulke jej ulubionej druzyny- FC Barcelony z 10 i jej imieniem na plecach. 
- Juz wyjelam ubrania.
- No dobrze, to pospiesz sie, to jej pomozemy.
- Powiedziala cos?
- Nie, ale to mozliwe dlatego, ze jest na lekach. Miala atak, dali jej jakies silne srodki uspokajajace.
     Ciemna blondynka wrocila do dekorowania pokoju swojej kuzynki, ktora zapamietala zupelnie inna. Na drzwiach przykleila plakat Messi'ego, ktory znalazla w jakiejs gazecie taty. Na biurku polozyla blok rysunkowy techniczny i zwykly, oraz jeden zeszyt w linie. Postawila plastikowy pojemnik na kubki, z hello kitty. W nim ulozyla rowniez tej samej marki olowki roznej grubosci i dwa dlugopisy. Obok bloku polozyla wegiel rysunkowy, kredki i pastele.Wiedzieli, ze Natalia lubila rysowac i pieknie jej to wychodzilo, wiec moze jak poczuje sie lepiej to zajmie sie tym ponownie. Po drugiej stronie biurka polozyla kolorowanke z ksiezniczkami i biografie Pep'a Guardioli. Chciala, aby kuzynka poczula sie jak najlepiej, dlatego to wszystko. W szufladzie schowala czekolade mleczna, mietowe gumy do zucia, soczek pomaranczowy i truskawkowy, oraz ciastka z kawalkami czekolady. Na twardym krzesle polozyla specjalna poduszke, w blekitnym odcieniu.  
- Jak zrobimy  z posciela?- zwrocila sie do mamy.
- No nie wiem, odlaczylam jej kroplowke, to moze chodzmy juz pomoc sie jej wykapac, ty jej wysuszysz wlosy, a ja przebiore posciel. 
- No spoko. 
     Po pol godzinie, Natalia byla wykapana, wlosy miala wysuszone, nawet siedziala i jadla przy nich kanapke z nutella. Wygladala zdrowiej, delikatnie zaczerwienily jej sie policzki i zaczela sama utrzymywac rownowage. Usmiechnela sie delikatenie widzac swoj pokoj, ale kiedy ciocia podpiela jej kroplowke, znowu zaczynala byc senna. Paulina spojrzala na jej reke, miala ladnie pomalowane paznokcie, ktore po dotknieciu ich juz wiedziala, ze sa hybrydowe. Mrocznie wygladala jej strasznie blada reka  z pomalowanymi na czarno paznokciami i wieloma bliznami po cieciach. 
- Przyjdziemy jutro.- ciotka pocalowala dziewczyne w czolo. Jeszcze raz zajrzala do lazienki, gdzie byly dwa duze czerwone reczniki, nowa szczoteczka do zebow, szczotka do wlosow, pasta do zebow, kokosowy zel do ciala i do wlosow, oraz delikatne perfumy. Zadowolona z efektu pracy, zabrala dwie walizki wraz z Paulina i wyszly. Dziewczyna zatrzymala sie w drzwiach. Natalia patrzyla w jej strone, a raczej w sciane za nia z przerazeniem.
- Paulina!
-Juz ide mamo.
     Ostatni raz rzucila okiem na swoja kuzynke, ta lezala na plecach i patrzyla sie w sufit. 


No i juz mam za soba drugi rozdzial, wzielo mnie na wene, na prawde:) Nie dodawalam przez kilka dni niczego, bo nie wiedzialam o czym pisac, ale dzisiaj wena uderzyla we mnie z podwojna sila. Zabieram sie za trzeci, a wam pozostawiam do oceny dwojeczke. Pisze na angielskiej klawiaturze, wiec jesli beda jakie bledy to z gory przepraszam, ale nie lubie czytac tego co napisalam i nie chce sprawdzac. Pozdrawiam cieplo Pauline, moja ciemna blondynke z kochanym ogarem:) A takze caluje moje aniolki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz