piątek, 11 lipca 2014

Rozdzial czwarty: A co jesli schizofrenia to nie choroba, tylko zdolnosci paranormalne, ktore chcemy zagluszyc lekami?

     Mario zdenerwowany chodzil w kolko po pokoju swojego przyjaciela, ktory jest pacjentem  tego miejsca. Nie moze go tu zostawic, musi go stad zabrac i to jeszcze dzisiaj. Spojrzal z nienawiscia na Davida, lecz ten nie zdawal sie nawet przejac tym, z jakim obrzydzeniem chlopaki przyjeli wiadomosc w czym macza palce. Sam nienawidzil siebie za to, ze ciagle tu jest. Byl przekonany, ze za pare lat bedzie potrzebowal leczenia psychicznego. Sam bedzie pacjentem tego wariatkowa, jesli nie skoncza z nim szybko, bo po co komus nie wygodny swiadek w postaci wariata. Byl tylko zmartwiony tym, co stanie sie z ludzmi ktorzy poznali ten sekret i o Natalie, ktora moglaby byc cudem medycyny.
- Dobra, wiemy juz ze mordujecie tutaj ludzi, ale czy ich rodziny nie chca dowiedziec sie jak umarli ich bliscy? Nie prowadza w tej stronie zadnego sledztwa?
- Dla szefa liczy sie tylko dobra opinia szpitala, ale trudno o nia, kiedy na rok ginie tutaj ponad dwudziestu pacjentow. Tlumacza sie tym, ze ich organizmy nie byly silne na tego rodzaju leczenie, mowia ze niedopilnowani sami sie zabijaja, ze atakuja sanitariuszy i wstrzykuja sobie za duza dawke leku, kiedy pielegniarz nie moze w stanie zareagowac. Maja duzo wymowke, w ktore rodzina wierzy. Jeszcze nikt nie naslal na nas policje. 
- No to chyba czas na ten pierwszy raz, nie sadzisz?- spytal Mario, wygladajac przez okno. Zabralby stad Hummelsa, zostawiajac niewinna dziewczyne na smierc? Nie, musial inaczej to rozegrac. Nie zostawi jej tu samej, a do Davida nie ma stuprocentowego zaufania, w koncu jest jednym z nich. 
- To nic nie da, pokreca sie tutaj, nie znajda dowodow, pojada z powrotem zamykajac sprawe, a szefostwo bedzie szukalo czlowieka ktory nas zglosil, a wtedy zrobi z nim to samo co z innymi, ktorzy za duzo mowili.
- Zabijaja nawet ludzi, ktorzy cos podejrzewaja?- zapytal blady jak sciana Blaszczykowski nie dowierzajac w co sie wpakowal. Mial swoje problemy, a jeszcze takie cos na glowie.
- To jest usuwanie zbednych swiadkow. Poza tym maja swoich ludzi na policji, sprawa zostanie zamknieta i tyle gadania. To pracuje od ponad stu lat, z pokolenia na pokolenie. Ci ludzie potrzebuja leczenia, nie powinni leczyc.- powiedzial, z delikatnym usmiechem. Byl tak przygnebiony, ze mial ochote wyjsc, podciac sobie zyly i zapomniec o tym do czego przylozyl reke i na co sie sam przeciez zgodzil. Nikt nie kazal podpisywac mu umowy, wiedzac w co sie pakuje. Ale wtedy juz na pewno by go tutaj nie bylo. 
- Musi byc jakis sposob, zeby sprawa wyszla na jaw, nie mozna tego kryc. Nie mozesz zalatwic jakis dowodow?
- Kuba, zrozum ze oni maja znajomych sedziow, prokuratorow, policjantow. Do kogo ja z tym pojde? Pojade do USA zeby sie tym zajeli? Prosze Cie, stwierdza ze sam potrzebuje leczenia i wysla mnie nie daj boze tutaj, a wtedy zastrzyk i do widzenia, prosze o swieze kwiaty co miesiac i chce szary marmur.- mruknal pod nosem. Chlopaki spojrzeli bezradnie po sobie. Zaden z nich nie wiedzial co zrobic, co postanowic. Czy zabierac stad Matsa, czy na razie go zostawic. Czy uciekac do Australii, czy zostac i zyc w strachu ze kiedys zostana usunieci, bo wiedzieli za duzo. 
- Czyli co, mamy zyc w strachu ze cos nam moze sie stac?
- Z tym nie da sie zyc, uwierz, ze oszalejesz niedlugo. Jesli nie zapomnisz to oszalejesz, ja juz zaczynam.- prychnal smiechem, drapiac sie po glowie. Reprezentant Polski mial ochote go uderzyc za to co powiedzial, ale powstrzymal sie, zeby nie narobic niepotrzebnego zamieszania i zwrocic na siebie uwage. 
- Jestem tutaj bezpieczny?- obronca Borussi Dortmund wreszcie wlaczyl sie do rozmowy.
- Nikt tutaj nie jest bezpieczny, jesli bedziesz zachowywal sie jak wczesniej to wyjdziesz stad za cztery miesiace. Szczesciarz.
     Niemiec odetchnal gleboko, cieszac sie, ze jak na razie nic mu nie zagraza, ale przypomnial sobie o jednym malym szczegole.
- A mala? Jej cos moze sie stac?
- W jej przypadku wyjscie ze szpitala jest czysto kliniczie nie mozliwe, nie wyzdrowieje, ma za silny przypadek. Jest cholernie intelignetna, w koncu znajdzie chociazby kawalek blachy i podetnie sobie zyly. 
- A rodzina nie moze jej zabrac na zadanie?
- Wedlug nich to najlepsze miejsce w jakim mogla znalezc sie ich corka. Szpital "Nowe Zycie" co nie?
     Najmlodszy z pilkarzy nie wiedzial co ma robic. Byl bezsilny. Z jednej strony zalezalo mu zeby szybko zabrac stad kumpli i wrocic do dawnego zycia, ale z drugiej strony nie wybaczylby sobie, gdyby zostawil ja tu, a ona umieralaby w cierpieniach. 
- Jest jeszcze cos.- powiedzial David, po chwili niezrecznej ciszy.- Natalia jest atrakcyjna i sliczna, nie wazne ze mloda, wazne ze ma tyl i przod. No i inni sanitariusze czasami ja odwiedzaja na dluzej...
- ZE CO?!- powiedzieli wszyscy trzej na raz. Gotze podszedl do niego i prawie go uderzyl, gdyby nie interwencja Hummelsa.
- Staram sie byc z nia ciagle zeby sie  jej nic nie dzialo, ale inie zawsze moge.
- Zabieram ja stad. Nie wazne jak, ale nie pozwole zeby to sie dzialo.- powiedzial pewny Gotze i chcial wyjsc, ale David go zatrzymal, narazajac sie na zlosc pilkarza.
- Inaczej to rozegramy, mam plan, ale uspokoj sie.
- Posluchaj go.- powiedzial Hummels.

    Dzisiaj do kuzynki przyszla sama Paulina, jej mama musiala zostac dluzej na dyzurze w szpitalu. Pracowala jako pielegniarka, dlatego umiala zdjac Natalii kroplowke. Przyniosla ze soba ciastka czekoladowe, ktore upiekla wczoraj z mama i pyszny kompot z jablek. Weszla do sali, gdzie spala jej kuzynka. Zdziwila sie, widzac ze na calej rece ma bandaz. Usiadla obok niej na krzesle i po prostu patrzyla sie na jej spokojna, spiaca twarz. Kompletnie nie wiedziala jak ma sie zachowac, wiec czekala w spokoju. Rozmyslala nad tym, jak dziewczyna pelna zycia mogla zmienic sie w samobojczynie ze schizofrenia. Pamietala jak dzis, kiedy byly male to zawsze bawily sie w modelki i wiedzialy, ze zostana nimi w przyszlosci. Teraz Paulina chodzi do fotografa, a Natalia do psychiatry. Smutne, ze zycie moze nas tak zranic, bo nie ukarac. Natalia w swoim zyciu nie zrobilaby niczego, za co moglaby zostac ukarana. 
     W pewnym momencie zauwazyla cos bardzo dziwnego na lozku Natalii. Cos swiecacego lezalo obok jej poduszki. Niepewnie wyciagnela po to reke i zdala sobie sprawe ze to jest igla, taka jak do pobierania krwi! Wszystko w niej az buzowalo ze zlosci, jak mozna byc tak nieodpowiedzialnym i zostawic pacjentce igle. To tak jakby dac jej w reke zyletke z karteczka, gdzie ma ciac i z jaka moca. Wziela przedmiot w dlon i wyszla gwaltownie z pomieszczenia. Zauwazyla jednego z sanitariuszy, ktory wychodzil z pokoju obok.
- Przepraszam.- zawolala za nim, poniewaz szedl szybko przed siebie. Odwrocil sie niechetnie i stanal, patrzac w jej strone.
- W czym moge pomoc?
- Czy pan zajmuje sie moja kuzynka, Natalia Szepczynska?
- Tak, o co chodzi?- bardziej sie zainteresowal swoja rozmowczynia.
- Kto panu dal te prace? Jak mozna  byc tak bezmyslnym i zostawic igle na lozku dziewczyny ktora miala proby samobojcze? No jak tak mozna? Ja moge pana zaskarzyc i straci pan te robote szybciej niz ja pan zyskal.
- Mila pani, to musialo stac sie przypadkiem. Nazywam sie David. Wszystko wyjasnie, prosze ze mna przejsc do Natalii.- powolnym krokiem ruszyli z powrotem do pokoju schizofreniczki. Mineli pokoj numer 9, gdzie zaciekawieni pilkarze wsluchiwali sie w ich rozmowe. 
- Ja jestem Paulina.- przedstawila sie.- Mowmy sobie na Ty.
- Jasne.- usmiechnal sie, a ona chcac nie chcac, odwzajemnila jego usmiech. Mial w sobie cos, co ja do niego przyciagalo. Ale za chwile ogarnela sie, przeciez przez tego faceta o malo nie stala sie tragedia.
- Wiec co sie z nia stalo?- zapytala, myslac ze jest na mocnych lekach nasennych i nie zachowujac sie cicho bo przeciez i tak sie nie obudzi. 
- Zasnela sama- powiedzial cichym glosem- bez lekow, podalismy jej dzisiaj mniejsza dawke, zeby sprawdzic jak rozwija sie bez najwiekszej dawki neurolitykow. 
- I jak?- nasladowala jego ton, aby nie zbudzic nastolatki. Pierwszy raz od bardzo dawna zasnela sama, bez pomocy tabletek. 
- Jeszcze nie wiemy bo sie nie obudzila, ale mam nadzieje ze odpowiednia terapia da jej chodz troche ukojenia od tego cierpienia, jakie przezywa. 
- No dobrze, a moglabym wiedziec co ta igla robila na jej lozku? Przeciez ona mogla zrobic sobie nia krzywde.
- Wiem, to moj wielki blad. Dzisiaj kiedy chcialem pobrac jej krew, miala atak i bardzo sie szarpala, i igla zlamala sie. Wykrwawiala sie, wiec kiedy udalo mi sie wyjac igle, musialem zatamowac krwotok i rzucilem ja byle gdzie. Bezmyslne zachowanie, ktore moglo doprowadzic do tragedi, ale dobrze, ze nic sie nie stalo.- powiedzial, a na koniec usmiechnal sie przepraszajaco patrzac w strone spiacej dziewczyny.- Nawet dzisiaj sie odezwala.
- Ona jeszcze jest w stanie mowic?
- Oczywiscie ze tak. Nie zawsze logiczne i pelne zdania, przez schizofrenie katatoniczna, ktora odbiera jej ta mozliwosc a wtedy zachowuje sie jak dziecko, ktore nie radzi sobie ze swiatem. Ale jak nie ma atakow, to zachowuje sie calkiem normalnie.
     Paulina spojrzala ponownie na kuzynke, ktora poruszyla sie i niespokojnie oddychala, jakby jej sie cos snilo. Po chwili otworzyla wystraszone oczy i spojrzala na nich. Z ust wydal sie jej zduszony pisk, ale uspokoila sie, widzac, ze David jest w pomieszczeniu. W koncu powiedzial zeby mu ufac.
- Nie pospalas dlugo.- usmiechnal sie, siadajac na krzesle obok jej lozka.- Jestes glodna?- pokrecila przeczaco glowa, patrzac sie teraz na Pauline. Kompletnie jej nie poznawala, dawno sie nie widzialy, poza tym nie pamietala, zeby miala ciemny blond. Od zawsze byla brunetka.
- Czesc Natalcia.- powiedziala ze smutnym usmiechem. Widziala, ze jej nie poznaje. 
- Mow do niej po niemiecku.- podpowiedzial David, a Paulina powtorzyla, tylko ze w jezyku niemieckim. Dalej zero reakcji. 
- Dlaczego w niemieckim?
- Bo nie lubi mowic po polsku, mowi po hiszpansku, angielsku i niemiecku, zdarza jej sie francusku i portugalsku, raz nawet wlosku.
- Tak, zawsze miala talent do jezykow obcych. 
- Jak sie czujesz?- czarnowlosy spytal, patrzac sie na swoja pacjentke. 
- Boje sie.
- Tego co jest pod lozkiem?
- Nie, boje sie ich.
- Mowilem Ci, tutaj nic Ci sie nie stanie. 
- Oni tu byli dzisiaj...
- Kto?- wtracila sie Paulina, nie wiedzac czy to choroba czy rzeczywiscie cos czego sie boi Natalia istnieje na prawde.
- Znowu to zrobili.- oddychala coraz szybciej, az zatrzymala wzrok na drzwiach i zaczela plakac i krzyczesz. David spojrzal bezradnie na jej kuzynke i wyjal z fartucha strzykawke. 
- Uspokoj sie, spokojnie...- mowil i podal jej lekarstwo na uspokojenie i na sen. Chwile jeszcze sie poszarpala, ale polozyla sie i otepialym wzrokiem patrzyla na nich. Byla bledsza niz zwykle. 
- Nie zdrowo jest dawac jej tyle tych lekow...
- Lepiej, zeby umierala ze strachu? 

     W tym czasie chlopaki wciaz nie wiedzieli co maja robic. Kuba z Mario postanowili ze wroca tu jutro i jakos postaraja sie cos wymyslec. Umowili sie, ze beda zachowywac sie w tym miejscu naturalnie i nikomu wiecej nie powiedza o czym sie dzisiaj dowiedzieli, nie wazne jakby ich to brzydzilo. Najpierw musza wyciagnac stamtad Matsa, a potem ewentualnie cos dzialac, ale nie narazajac na niebezpieczenstwo swoich rodzin. 
- To jest cholernie jak z jakiegos horroru King'a.
- Uwazam, ze King bylby najlepszy w histori, jesli by to wymyslil. 
- Serio, czuje sie jak w jego ksiazce.- Kuba siedzial pod swoim domem z mlodszym kolega. Pili zimne picie na duzej hustawce i zastanawiali sie. Nie robia nic innego poza zastanawianiem sie co dalej. 
- A co jesli schizofrenia to nie choroba, tylko zdolnosci paranormalne, ktore chcemy zagluszyc lekami?- spytal po chwili Gotze. Zastanawial sie nad wszelkimi mozliwosciami uzdrowienia dziewczyny, ale nie wiedzial czy istnieje jakis lek, ktory by jej pomogl.
- Przeciez Hummels jest juz zdrowy. Przynajmniej tak pisze w karcie, ze tylko sprawdzaja czy nie ma juz obajwow, a potem do widzenia Mats. 
- Wiem, ale mimo to ta choroba jest dosc zagadkowa, nie uwazasz? Slyszysz glosy, widzisz czegos czego nie ma, czujesz jakis zapach albo smak, ktory nie istnieje. Wygladasz jak trup, to cie wykancza, ciagle masz wrazenie ze ktos chce cie zabic. 
- Czasami zastanawiam sie czy Hummels na prawde na to chorowal, czy nie chcial isc do wiezienia.
- Mi mowi ze na prawde slyszal glosy, ktore kazaly mu to zrobic bo jak on nie zabije tego czlowieka to on zabije jego. No i powiedzial, ze to wszystko minelo po tygodniu gdy to zrobil. 
     Rozmawiali jeszcze o Hummelsie przez kilka dobrych minut, ale w glowie mlodszego pilkarza, siedziala inna osoba, chora na schizofrenie.


Ten rozdzial mi nie wyszedl, ale nastepny bedzie ciekawy i wiecej sie bedzie dzialo. Chcialabym powiadomic was, ze zaczynam pisac jednopartowki na odzielnym blogu, wiec jesli zechcielibyscie opowiadanie z jakims pilkarzem, to piszcie na tym blogu, ktorego znajdziecie w dziale TWORCZOSC. Pozdrawiam i mam nadzieje, ze nie zanudzam was swoimi wypocinami. Do nastepnego aniolki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz