środa, 16 lipca 2014

Rozdzial piaty: Zalagodzic objawy lekami i wsparciem.

     Juz dwa dni Gotze spedza w Dortmundzie. Ann nie odzywa sie do niego wlasnie z tego powodu. Przyleciala specjalnie dla niego z Miami do Monachium na tydzien, a ten olal ja i powiedzial ze nie wie kiedy wroci i prawdopodobnie dopiero w nastepnym tygodniu. Trenerowi powiedzial ze choruje na grype i nie ma sily wstac z lozka. Guardiola z pewnymi podejrzeniami ale zyczyl mu szybkiego powrotu do zdrowia. 
     Jadl wlasnie sniadanie z Reusem, ktory zgodzil sie go przenocowac. W koncu przyjaznia sie i jeden drugiemu zawsze pomoze w potrzebie. 
- Co sie dzieje, czemu cale dnie spedzasz u Matsa? Gorzej z nim?
- Nie, z Hummelsem  wszystko w porzadku, ale przechodzi testy i niedlugo wychodzi, wiec potrzebuje wspracia.- zle czul sie z tym, ze pierwszy raz musial oklamac przyjaciela. Tlumaczyl sobie, ze to dla jego dobra. W pewnym sensie to bylo dla jego dobra, wystarczy ze Kuba sie w to nie potrzebnie wciagnal i codziennie wraca do domu ze z jego rodzina nic sie nie stalo przez jego lekkomyslnosc. 
- Nie zrozum mnie zle, ale ja nie potrafie go tam odwiedzic. Jesli wyjdzie, okej, spotkamy sie wszyscy razem, ale zeby pojsc do psychiatryka to ja sie nie pisze.
- Dlaczego?- zmarszczyl brwi w zdziwionym gescie.
- Tam sa ludzie chorzy, gotowi w kazdej chwili nam cos zrobic. Nie wiedzialem, ze nawet Mats stanowi dla nas zagrozenie? Czytalem o schizofrenii i tej choroby nie da sie wyleczyc, tylko...
-...zalagodzic objawy lekami i WSPARCIEM. 
- Nie denerwuj sie na mnie, ale nie umiem. Po prostu nie jestem tak otwarty jak Ty.
- Musze isc, umowilem sie z Kuba ze pojedziemy do naszego przyjaciela, ktory potrzebuje nas teraz.- powiedzial zdenerwowany i odszedl. Wyszedl z domu, trzaskajac drzwiami. Byl niewyobrazalnie zly na swojego przyjaciela, jak mogl powiedziec cos takiego o Matsie. Borussia Dortmund to nie klub, to rodzina. Wiec w rodzinie powinno byc wsparcie w kazdej sytuacji. Nie spodziewal sie tego po Marco. 
    Lekko przygnebiony wsiadl do auta i pojechal po Blaszyczkowskiego na stadion, gdzie byl odebrac papiery klubowe. Mial zmieniac klub po cichu, przechodzi do angielskiego klubu. Wystraszyl sie rownie tak samo jak Mario, ktory rozmyslal nad przeprowadzka do Hiszpanii. Real Madryt chetnie przyjalby go z ucalowaniem reki, powiedzieli ze maja dla niego otwarte drzwi. 
- I jak?- spytal, kiedy Polak wsiadl na miejsce pasazera z wynikami w reku.
- No jak, albo United albo City, mi wszystko jedno, wazne zebym sie szybko stad zmyl. Agata z Oliwka pojechaly do Polski do rodzicow, przynajmniej o nie nie bede sie martwic. A u Ciebie jak?
- Marco powiedzial, ze nie odwiedzi Hummelsa w szpitalu.- mruknalem, patrzac sie otepiale przed siebie. 
- Dlaczego?
- Bo twierdzi, ze tam narazamy sie na niebezpieczenstwo ze strony innych pacjentow.
- Tchorz.-prychnal rowniez zly na pomocnika.- Ciekawe czy jakbys ty tam byl to tez by sie bal.
- Pewnie tak.- odpowiedzial bez wachania. Nie chcial rozmawiac o zachowaniu swojego przyjaciela. Zawiodl sie na nim i musi wszystko przemyslec. Bo przyjaciele nie zachowuja sie tak. Niby jemu nic nie zrobil, ale powiedzial za duzo. I to z takim przekonaniem. Jesli ma sie przyjaciol, a mimo to wszystko sie traci, jest oczywiste, ze przyjaciele ponosza wine. Za to, co uczynili, wzglednie za to, czego nie uczynili. Za to, ze nie wiedzieli, czego uczynic. Nie chcial, by Mats tak o nim myslal. 
- Mario, mlody ma teraz duzo stresu. Carolyn go zostawila, nie ma ciebie. Nie jestes bez winy bo mowiles ze nigdy nie zostawic Borussi a on specjalnie przeszedl tu dla ciebie, a ty po roku go zostawiles. Do tego tata mu sie pochorowal i matka nie daje rady sama. Musimy go zrozumiec, dla niego pewnie to tez ciezka sytuacja.- odparl Polak po kilku minutowej ciszy. 
- Moze cos w tym jest. Niepotrzebnie sie zdenerowalem, pogadam z nim jak wroce. 
- I wszystko bedzie jak dawniej.
- Nigdy juz nie bedzie jak dawniej, wiesz dobrze czemu.- westchnal, bedac zmeczonym ta cala sytuacja.  
    Dojechali pod szpital rownie z jakim czerwonym citroenem. Wysiadla z niej dziewczyna i chyba jej matka. Szly caly czas przed nimi do pokoju. Mario zdziwil sie, kiedy skrecily do pokoju Natalii. Podobno nie miala tutaj zadnej rodziny, czyzby David ich oklamal? 
    Weszli do pokoju Matsa. Spal. A przy jego lozku zauwazyli kroplowke. Co tu sie dzialo? 
- Czekalem na was.- drzwi sie zamknely i zauwazyli dobrze znanego im sanitariusza.
- Wkopales nas?
- Nie, nie martwcie sie. Wy spadacie to i ja, ale mam wam cos waznego do powiedzenia. Szczegolnie Tobie.- spojrzal na Gotze. 
- A wiec mow, a potem wytlumaczysz czemu on spi i jest pod kroplowka.
- Dlatego ze przesadzil z ziolem i musialem cos zrobic, zeby nie bylo tego widac. Jakby bral leki to nikt by nie zwracal na to uwagi, ale przez niego mam same problemy- spojrzal na nich- wiec chce zeby wyszedl stad. 
- Nic mu nie bedzie?- dopytywal sie Kuba, siadajac w swoim stalym miejscu- na parapecie.
- Nie, to tylko leki.
- Kiedy sie obudzi?
- Za jakies dwie godziny, moze trzy. Zalezy. 
- No dobra, wiec co chciales mi powiedziec?- Mario oparl sie o biurko i patrzy; wyczekujaco na sanitariusza.
- Coraz bardziej interesujesz sie Natalia.
- Nie powinno Cie to obchodzic.- zmarszczyl brwi, nie wiedzac do czego ta rozmowa prowadzi. Czy zaraz nie powie, ze dziewczynie sie cos stalo, albo zamierzaja jej cos zrobic. 
- Jestem jej opiekunem, wiec raczej powinno. Mowie tylko, ze jesli zblizysz sie do niej dosc blizej, to jej drzwi beda zamkniete na odwiedzajacych i ja tego dopilnuje.
- Zaczynam sie zastanawiac, czy w szpitalu chorzy sa pacjenci, czy osoby ktore powinny im pomagac.- polozyl nacisk na ostatnie slowo. 
- Tylko Cie ostrzegam. No, ja ide zobaczyc co u mojej Natalii, a wy robcie sobie co chcecie.
- Twojej Natalii?- podszedl blizej niego. Kuba mechanicznie stal i doskoczyl do Gotze, zeby pomoc mu w razie co, albo rozdzielic ich.- Nie masz do niej zadnych praw.
- Jestem jej opiekunem, mam prawo zrobic jej wszystko.- usmiechnal sie, za co niemalze dostal w twarz od pilkarza, ale ten sie opanowal. 
- A wiec sie przekonamy.- odparowal tylko i skrzyzowal rece na piersi. Byli tego samego wzrostu, przez co ciagle patrzyli sobie walecznie w oczy. 

     W tym samym czasie, Natalia lezala na lozku patrzac sie w sufit. Odzyskiwala powoli zdrowy rozum, moze dlatego ze dostawala coraz mniej lekow. Jednak obajwy nie byly mniejsze, mozna powiedziec ze sie pogorszyly. Ciagle slyszy, ze jest beznadziejna, brzydka, gruba i nic nie umie. Ma wrazenie ze kazdy czlowiek chce jej cos zrobic, dlatego woli sie od nich odcinac, by nie zostac skrzywdzona. Oni czasami sami przychodza i to robia, ale ona nic nie czuje. Jest zbyt otepiala lekami. Czarna postac ciagle siedzi pod jej lozkiem albo stoi nad nia i wpatruje sie. Czeka. Czuje jej zapach, czasami czuje gorzki smak. Kiedy jej kuzynka wraz z ciotka wyszly, probowala siasc. Nagle poczula jak cos ja dotyka. To ta postac. Dotykala ja, wszedzie. Wydawala sie inna. Dotykala ja w miejscach, gdzie dotykaja ja oni. Chciala zdjac jej ubranie. Zaczela piszczec i starala sie bronic, ale nie miala sily, Kroplowka wyrwala sie jej, motylek oderwal, a z jej reki saczyla sie krew. Jej lek rzucil sie na jej lozko i przydusil, chcac ja uspokoic, a reke zacisnal na bolacym i krwawiacym miejscu. Jeczala i plakala, chciala sie stad wydostac. Nigdy czarna postac jej nie zaatakowala, tylko byla, powoli nawet sie do niej przyzwyczajala. Nie wiedziala dlaczego ja zaatakowala, co zrobila zle. 

     Mats obudzil sie pietnascie minut wczesniej, wszyscy siedzieli i rozmawiali o tej chorej sytuacji. David nie odzywal sie do Mario i vice versa. Nagle uslyszeli krzyki z pokoju numer 10 i wszyscy udali sie tam pospiesznie. 
- Co sie tu dzieje!- krzyknal David i podbiegl do lozka dziewczyny, zrzucajac z niej jakas osobe przykryta czarnym kocem. Przygniotl ja razem z Blaszczykowskim. Mario podbiegl do dziewczyny i widzac spywajaca strumieniem krew na jej rece, zawolal Hummelsa.
- Nic sie nie dzieje malenka, nie placz.- powiedzial Mats i doprowadzil ja do stanu siedzacego, obejmujac opiekunczo ramieniem. Wystraszona szarpala sie i chciala uciekac, ale nie miala na to sily. Gotze przeszukiwal szafki w poszukiwaniu bandaza, na zatamowanie krwotoku. Znalazl go i zawiazal mocno rane. Objal twarz dziewczyny rekoma i unieruchomil ja.
- Cicho, jestem przy tobie, jestes bezpieczna. Pamietasz? przy mnie zawsze jestes bezpieczna i nie masz sie czego bac. Nie placz, masz takie piekne oczy. Natalia nie placz.- mowil do niej czulym glosem, glaszczac kciukiem policzek. Byla lekko przytepiala i jakby nieobecna, przez nagly spadek cisnienia. 
- David zrob cos, wykrwawia sie!- krzyknal drugi pilkarz. Sanitariusz polecial po apteczke, a Kuba siedzial okrakiem na tym czyms. Nie wiedzieli kto to, ale ledwo go utrzymywal. Czarnowlosy wbiegl do pokoju i rzucil sie do dziewczyny. Wykonal prace przy jej rece i dal zastrzyk na uspokojenie. Oddychala bardziej prawidlowo. Glowa nagle opadla jej do tylu na ramie Gotze. Siedzial przodem do jej plecow, a ona poleciala niemal na jego cialo. Zlapal ja w pasie i podciagnal do pozycji siedzacej, pozwolil jednak opierac glowa na swoim ramieniu. Ciagle trzymal dlonie delikatnie na jej talii. Dzisiaj miala na sobie jedynie bawelniana, biala koszulke w pol jej uda. Byla luzna. Wlosy opadaly na jej twarz, siegaly juz pasa. Byla slodka. Wygladala jak najslodsze dziecko na swiecie. A gdy sadzal ja blizej siebie, poczul ze prawie nic nie wazy. Byl dumny dlatego, ze nie uspokajala sie wlasnie przy nim. Rekami luzno oplutl jej brzuch i poruszal sie delikatnie na lewo i prawo. 
- Kto to jest do cholery jasnej!- krzyczal wkurzony Kuba. David byl rownie zdenerwowany jak on i podszedl do niego. Podciagneli osobnika do pionu, tak ze stal i zdjeli z niego material.
- Logan?!- zdziwil sie i popchnal go na krzeslo.- Czy ty postradales tutaj zmysly?
- Zamknij sie, ciekawi mnie co ty robisz tutaj w nocy.
- Pilnuje zeby nie doszlo do takich sytuacji pojebancu! Kazda inna, ale nie ja! Zabilbys ja!
- Jeden wariat mniej z glowy.
    Hummels zdenerwowal sie i uderzyl go w twarz. Logan zlapal sie za prawy policzek i spojrzal gniewnie na pilkarza.
- Jeden wariat mniej z glowy.- powiedzial do niego Mats i ponownie uderzyl go w sam srodek nosa. 
- Dobra nie warto.- zawolal Kuba i odciagnal go od niego.
- Powiedziales im he? Nasz kochany David nie umie siedziec cicho!- zasmial sie glosno- a powiedziales jaka terapie sam stosujesz? 
- Jaka?- zainteresowal sie Gotze, odwracajac glowe w ich kierunku.
- No powiedz co robiles jego lasce. 
- Ona nie jest jego dziewczyna.- warknal i szedl w kierunku drugiego sanitariusza, ale Blaszyczkowski popchnal go na sciane.
- DOSC! TERAZ MOWICIE CO SIE TUTAJ KURWA DZIEJE, ALBO WSZYSTKICH WAS UDUPIE. ZADEN MA SIE NIE BIC, CHCE WYJSC STAD ZDROWY, A WY WPEDZACIE MNIE DO GROBU.- krzyknal, a wszyscy sie uspokoili. - Ty, mow.- wskazal palcem na Logana. 


Znowu krotki. Dobrnelismy do polowy, jesli bede miala sile dalej go pisac. Postaram sie dotrwac tym razem do 10 rozdzialow i epilogu. Do nastepnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz