piątek, 25 lipca 2014

Rozdzial szosty : Zrobiłbym to samo.

     - Zalezy co moj ukochany kolega wam powiedzial.- usmiechnal sie cwaniacko, patrzac wprost na swojego kolege z pracy. David scisnal dlonie w piesci i ruszyl w strone Logana, ale Kuba odepchnal go tak mocno, ze uderzyl o sciane. 
- Cicho, narobisz halasu i ktos tu przyjdzie.- skarcil go Mario, wciaz przytulajacy otepiala dziewczyne. Nie zamienil z nia prawie ani jednego sensownego zdania, ale czul ze sie do niej przywiazal. Cos takiego, jakby jego mlodsza siostrzyczka ale jednak nie to. Sam nie wiedzial w jaki sposob byla mu bliska. Ale nie mogl jej zostawic w tym szpitalu, gdzie zalozyciele bardziej potrzebuja terapii od niejednego pacjenta. Gotze mial ochote zabic Logana za to, ze nastraszyl dziewczyne i chcial ja zgwalcic. Musial dopilnowac, ze wyleci dzisiaj z pracy. Nie watpliwe, ze innym pacjentkom robione bylo to samo. I jak czlowiek ma byc zdrowy, skoro pracownicy sa chorzy? Gotze spojrzał na Natalię. Usnęła. Spała niespokojnie, ale spała. Ucieszył się, że udało mu się uspokoić ją. 
- Wątpie, aby nasz kochany David powiedział wam, że codziennie ją posuwa.- powiedział zadowolony z siebie, że wydał kumpla. Każdy wiedział, że ma jakiegoś świra na punkcie Natalii. Nie pozwala nikomu się do niej zbliżać, zamykał drzwi na klucz.
        Chłopaki spojrzeli na sanitariusza wyczekującym wzrokiem, ale ten się nie odezwał. Patrzył w ziemię, a Gotze położył delikatnie dziewczynę na łóżku.
- Mario, nie.- zaczął Hummels, ale ten uciszył go ruchem dłoni. Podszedł do niego powoli i spojrzał z góry. Miał go uderzyć, ale Logan zaczął mówić dalej.
- Radzę ci zabrać swoją laskę stąd, póki jest wszystko okej, bo długo nie wyciągnie.
- Teraz się martwisz, a wcześniej sam chciałeś ją bzyknąć.- zaśmiał się Mats, opierając o ścianę koło łóżka blondynki.
 - Chciałem pomóc jej w terapii, pomóc zmagać się z własnym lękiem.- powiedział już poważnym głosem.- Mówi, że widzi czarną postać która chcę ją dotknąć. Po tym jakby to przeżyła a potem dowiedziała się, że to ja bo to nie istnieje na prawdę. 
- Nie rozumiem, czyli nie chciałeś zrobić jej krzywdy? To tylko terapia?- spytał Mats, niewiele rozumiejąc z tego co mówił Niemiec. Logan pokiwał głową i spojrzał na nich, tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- A nie powinno tu być żadnego psychiatry czy czegoś? 
- A po co? Jestem najlepszym sanitariuszem tutaj, nie potrzebuję obecności psychiatry. 
- Oszukałeś mnie, David.- Mats spojrzał na chłopaka. Nie patrzył na nikogo, nerwowo bawił się palcami. Czekali na wyjaśnienia, dali mu szansę do obronienia się, ale on z niej nie korzystał. Bał się, ale nie chciał tego nikomu pokazać. Nie udawało się mu to. 
-Nic nie powiesz?- dodał zmęczony całym dniem Kuba. Teraz siedział na parapecie, podobnie jak w pokoju Hummelsa.
- Radzę wam stąd się zmyć, zaraz będzie obchód i może się to skończyć nie przyjemnie.
     Zdołał powiedzieć tylko tyle. Mario zacisnął pięści i podszedł do łóżka dziewczyny. Podniósł ją bardzo delikatnie i ułożył na swoich kolanach. Nie obudziła się. 
- Co ty robisz?- zdziwił się Błaszyczkowski.
- O której jest cisza nocna?- zignorował go i zwrócił się do Logana. Siedział luźno na krześle i bawił się rysunkami dziewczyny.
- O dwudziestej drugiej. Domyślam się co chcesz zrobić. Jest na lekach, nie dam jej dzisiaj wieczorem, a na jutro będzie całkiem przytomna. Możecie wtedy przyjść. Dyżur mam ja, nie ma szefa. Pomogę wam. 
- Skąd wiesz, co chcę zrobić?- zmarszczył brwi i głaskał głowę blondynki.
- Zrobiłbym to samo.- przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. 

     W drodze do domy myślałem tylko o jednym. Jak zabiorę stamtąd Matsa i Natalię? Kuba milczał, był zdenerwowany nie mniej niż ja. Jestem zły na siebie, że wmieszałem go w tą skomplikowaną sytuację. Będzie miał więcej problemów ode mnie, już je ma. Nie ma dnia, aby nie martwił się o Agatę i Oliwkę. Nie wiemy też, czy można zaufać Loganowi. Davidowi zaufaliśmy i teraz mamy tego konsekwencje, może z Loganem będzie tak samo? Mam nadzieję, że nie. Niech ten koszmar się już skończy...
- Czasami mam wrażenie, że nie zależy ci na Matsie, tylko na tej dziewczynie.
     Spojrzałem zdziwiony na Błaszczykowskiego. Zaczął gadać od rzeczy, pewnie od przemęczenia.
- Wydaję ci się.
- Być może, ale za bardzo się nią dzisiaj przejąłeś, żeby nic dla ciebie nie znaczyła. No i chcesz ją uratować.
- Jestem bardzo honorowy. 
     Nie odpowiedział. Przyglądał mi się w skupieniu, co zaczynało mnie denerwować. Wysadziłem go pod jego domem. 
- Włazisz? 
- No mogę wbić. 
     Weszliśmy do mieszkania. Kuba od progu mamrotał coś i był zestresowany. Powoli wszedł do kuchni, gdzie był wielki bałagan. Ktoś próbował gotować, albo wyrzucił wszystko z lodówki, żeby zrobić mu po prostu na złość. Może Agata wróciła? 
     Kuba wszedł do salonu, a ja byłem zaraz za nim, na wszelki wypadek. Panował tu taki sam bałagan jak w kuchni i korytarzu. Co się tu działo? Żaden z nas nie mówił niczego, póki nie mieliśmy pewności, że jesteśmy w domu sami.
     Coś poruszyło się za zasłoną. Kuba spojrzał na mnie, a ja podałem mu do ręki rurę od odkurzacza. Czymś musiał się bronić. Podszedł w wielkim skupieniu do miejsca, w którym przed chwilą coś się poruszało. Byłem za nim, dla obrony, ale stałem odwrócony, gdyby coś miało zaatakować nas od tyłu. To szczęście, że wszedłem tutaj z nim. Przynajmniej będzie nas dwóch, a nie on sam gdyby coś miało się stać. 
     Dziwne dreszcze przeszły od ramienia do palców stóp. Nie wytrzymywałem napięcia, chciałem zobaczyć kto odważył się wejść do domu Błaszczykowskiego i zagłuszyć jego spokój oraz narazić się na jego gniew. Jak Kuba jest zły to nie ma ratunku. Nic nie przebije jego złości. Chyba, że złość Agaty albo Ann, wtedy to idź i nie wracaj. 
     Rurą sięgnął do zasłony i odsłonił ją gwałtownie, aż spadła na ziemię. Jakaś postać zaplątała się w nią, a my skorzystaliśmy z okazji. Kuba usiadł na nim, a ja odsłoniłem twarz. 
- NURI?- krzyknęliśmy obydwoje. Okazało się, że to nasz przyjaciel z Borussi. Nuri Sahin we własnej osobie. Szczerzył się do nas, a Kuba chciał uderzyć go rurą, ale go powstrzymałem. Napędził nam stracha.
- Ja się wykończę.- wymamrotał kapitan i rzucił się na łóżku. Niefortunnie usiadł na pilot, który rozwalił się i upadł na szklany stolik. Z kolei na nim były pokruszone ciastka i szklanka coli. Wszystko spadło na ziemię. 
- Ale masz tu bajzel, nie mogłem się przecisnąć. Trochę ogarnąłem, ale przyjechaliście i chciałem was na straszyć. Siema!- wstał, a ja zdjąłem z niego zasłonę.
- Czyli to nie ty to zrobiłeś?
- Nie, ja tu posprzątałem. Nie dało się przejść. A w kuchni to nie m co gadać, nie daj boże Agata wróci i się załamie albo wyrzuci się z domu. - zwrócił się do gospodarza. Spojrzeliśmy po sobie. Widziałem po spojrzeniu kapitana, że to nie on zrobił wielki bałagan. Ktoś tu był. Momentalnie zerwał się i pobiegł do sypialni. Przyszedł z powrotem w ułamku sekundy.
- Nie ma paszportu.- spojrzał na mnie i przełknął głośno ślinę. 
- Jak to nie ma? Dokładnie go szukałeś?
- Tak, zawsze miałem w szufladzie koło łóżka. Nie ma go tam!
- A dowód masz? 
- No mam w portfelu.- wyjął przedmiot i zajrzał do niego. Na szczęście dokument tkwił w przegródce. Odetchnął, ale nie na długo. Ktoś tu był i zabrał jego paszport, aby uniemożliwić mu wyjazd z kraju. Dobrze, że miał jeszcze dowód tymczasowy. 
- Może powinieneś zadzwonić na policję?- zaproponował Nuri. 
- Tak... Masz rację.- pokiwał głową, ale wiedziałem o czym myśli. Pomyślałem dokładnie o tym samym. Piłkarz poszedł po telefon, a ja siedziałem i gadałem z Sahinem. Powiedział, że nie wiedział nikogo w domu. Był tylko on i ten cały syf. Zdziwił się, że Błaszczykowskiego nie ma, ale potem zorientował się, że przecież przyjechałem i pewnie jesteśmy u Hummelsa. 


     Policja pojechała, Sahin pojechał do domu. Nie chciałem zostawiać przyjaciela samego w domu, więc wziął najpotrzebniejsze rzeczy i pojechaliśmy do Marco. Powiedzieliśmy mu o włamaniu, ale zaraz zmieniliśmy temat. Reus chciał koniecznie wiedzieć po co jeździmy ciągle do Matsa. Nie chciałem go okłamywać, ale tak było lepiej dla niego. Kubę w to wciągnąłem, nikt więcej nie ucierpi.
- Mówiłem ci już, potrzebuje wsparcia.- mruknąłem.
- On zawsze będzie potrzebował wsparcia, Mario.
- Ale teraz zdecydowanie więcej niż wcześniej. Zrozum.
- Chodzicie zdenerwowani, w stresie. Co jest z wami?
    Spojrzeliśmy z pomocnikiem po sobie. Nie mieliśmy innego wyjścia, nie powiemy mu prawdy. Musimy jak najszybciej wymyślić bezpieczne kłamstwo. Nie chciałem więcej ich mówić, więc pozostawiłem wszystko Błaszczykowskiemu. On jest "ojcem rodziny". 
- Mats potrzebuje rozmowy. Wy go nie odwiedzacie, więc ktoś musi. Nie dziw się, że chodzimy w stresie bo i Mario, i ja zmieniamy klub. 
- Mario, odchodzisz z Bayernu? Gdzie? - spojrzał na mnie, a ja przeniosłem gniewny wzrok na polaka. Nie chciałem, aby wszyscy wiedzieli o tym, że wyprowadzam się. Przyjąłem propozycję Realu Madryt. Za miesiąc będę jego zawodnikiem.
- Real. 
- Czemu nic mi nie mówiłeś? Przecież sie przyjaźnimy. 
- Nie wiedziałem jak, nie gniewaj się Marco.
     Ale on już wyszedł. Poszedł do swojej sypialni. Nie dziwię się, że poczuł się odrzucony. Wszystko naprawię, kiedy będę spał spokojnie z myślą, że dziewczynie i Hummelsowi nic nie zagraża. 
- Muszę z nim poważnie pogadać. - powiedziałem i wstałem, kierując się do pomieszczenia, w którym znajdował się Reus. 

     Nic mi z tej rozmowy nie wyszło, bo Marco nie odezwał się do mnie ani jednym słowem. Powiedziałem co chciałem, posiedziałem chwilę. Dałem mu czas do namysłu. W nocy nie mogłem zasnąć, wszystkie moje myśli kręciły się wokół jutrzejszego wieczoru. W końcu tyle miało się zmienić. Zawsze muszę brać na siebie jak najwięcej obowiązków, zastanawia mnie dlaczego?

Tęsknie, za wami wszystkimi! Chce jak najszybciej skończyć ten blogg, przepraszam, ale nie mam wyjścia bo on mnie dołuje. Będzie jeszcze jeden rozdział i epilog, wybaczcie mi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz